o losie nomady | nomad's lot

/
2 Comments





















Ledwie zaczęłam blogować, a już zmuszona byłam zrobić sobie przerwę. Od kilku miesięcy mój zasób narzędzi do szycia ogranicza się do elementów z powyższego zdjęcia (plus dwie igły). Tyle dałam radę wepchnąć do ledwo dopinającej się walizki.
Maszyny, jak się można domyślić, wcisnąć nie zdołałam.

Kiedy pięć lat temu zaczynałam się pakować na półroczne stypendium zagraniczne, nie podejrzewałam, że inicjuję w ten sposób okres dobrowolnego wygnania i ochotniczej włóczęgi. W międzyczasie, w jednym z momentów chwilowej osiadłości, kupiłam maszynę i zaczęłam szyć; w tym gromadzić materiały i wykroje, których przyrost przyprawiał mnie zawsze o niepokój, co ja z tym wszystkim za kilka miesięcy zrobię. Na szczęście kiedy rzeczywiście nadeszła konieczność zrobienia czegoś z tymi wszystkimi skrzętnie zbieranymi skarbami, mama bez mrugnięcia okiem pozwoliła sobie dogracić mieszkanie. Po przeprowadzce zostałam obdarzona nową maszyną, wokół której obrosły kolejne wykryje i kolejne materiały. Ale i na tę kolekcję nadeszła pora, tym razem dogracić mieszkanie pozwoliła sobie teściowa. Posiadam więc dwie maszyny znajdujące się na dwóch różnych kontynentach, z których żaden nie jest tym, na którym obecnie znajduję się ja sama. I tęsknię za nimi niemal tak samo, jak za dobrym chlebem.

I had barely started blogging when I was forced to have a break. For the last couple of months my sewing equipment has been limited to the elements seen on the picture above (plus two needles). That is as much as I managed to squeeze into my already overstuffed suitcase. Sewing machine, as you can imagine, did not fit.

When five years ago I was packing to go on a six months long study abroad, I did not suspect, that I was about to initiate a period of voluntary exile. In the meantime, during a moment of temporary settlement, I bought a sewing machine and started sewing; that included also stashing fabrics and patterns. My growing collection would scare me, since I was sure I would have do something with it in a couple of months. When the moment came, my mum was kind enough to let me clutter her house. After I moved, I got another sewing machine and another stash of fabrics and patterns. But afetr a couple of months also this collection had to be put into storage (kudos to my mother-in-law). As a result, currently I own two sewing machines on two different continents, and none of the continents is the one I am on myself. I miss my sewing machines a lot, almost as much as I long for good bread.





You may also like

2 komentarze:

  1. Po ostatnim zdaniu obstawiam USA..;) Brzmi jak ciekawe love story. Wróc tu kiedyś z szyciem, bo mam sentyment do Ciebie. Startowałyśmy w podobnym momencie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wzajemnością! Z wielką przyjemnością śledzę, jak Ty i blog się rozwijacie :)
      (Jeśli masz ochotę, machnij do mnie maila na skirts.up[at]gmail.com – objaśnię w skrócie pokręcone love story :)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.