turystyka tekstylna: Seul | textile tourism: Seoul

/
0 Comments

Szczytem absurdu byłoby wypuszczać się na wycieczkę na drugi koniec kraju wczesną jesienią, kiedy dni jasne i długie, a temperatura sprzyjająca. Zdecydowanie lepszy pomysł to wyczekanie do pierwszych grudniowych mrozów. 


Tak właśnie medytowałam nad własnym sprytem o 6:50 w minioną sobotę, wydmuchując z ust obłoczki pary w oczekiwaniu na lokalny autobus, którego rozkład jazdy jest zagadką nawet dla tubylców. Dotarłszy kilka godzin później do Seulu, przyznałam sobie samozwańczo tytuł stratega roku i zamarzyłam o koreańskim kocyku elektrycznym. Okazało się jednak, że ekscytacja grzeje nie gorzej niż soju

It would be absurd to take a trip to the opposite corner of the country in early fall, when days are long and bright, and the temperature is favourable. It's a much better idea to wait for the first December frost to strike.
Those were my exact thoughts last Saturday at 6:50 a.m, when my feet were freezing to the ground while waiting for a local bus with a schedule that is mysterious even for the locals. A couple of hours later I reached Seoul, only to award myself the title of Strategist of the Year and to start dreaming about a Korean electric blanket. But as it turned out, excitement warms one up even better than soju.

A było się czym ekscytować. Dongdaemun Market to mekka dla pasjonatów szycia. Ponad 16 000 m2 tkanin, nici, koronek, włóczek, kołder, zasłon, ciuchów… Niekończące się piętra pełne małych stoisk oferujących żółtą nitkę w pięćdziesięciu odcieniach czy koronki, na które koronczarki koniakowskie łypałyby z zazdrością.

There really was a lot to be excited about. Dongdaemun Market is a mecca for sewing enthusiasts. Over 170 000 sq feet of fabrics, threads, yarns, lace, blankets, curtains, clothing… Never-ending storeys of small stalls offering thread in fifty shades of yellow or yarns that would make even the most demanding knitters happy.





Jedno z pięter jest poświęcone niemal w całości dziewiarstwu. A między sięgającymi sufitu regałami z włóczkami przycupnięte na plastikowych stołeczkach Koreanki robią na drutach. Żałowałam, że druty wciąż są dla mnie czarną magią, bo nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności niż przyłączenie się do tego sobotniego kółka gospodyń miejskich.

There is one floor completely devoted to knitting. In between tall shelves full of yarn, you can find Korean women of all ages sitting on short plastic stools and knitting. I truly regretted being such a knitting novice, since I coudn't imagine anything nicer than joining that Saturday city wives' association.



Zdecydowanie największą atrakcją były dla mnie stoiska poświęcone tradycyjnym strojom. Hanbok, bo o nim mowa, jest w dzisiejszej Korei noszony – podobnie jak kimono w Japonii – głównie na specjalne okazje. Niemal zupełnie zanikł już zwyczaj noszenia jego codziennych wersji, natomiast mimo sporego zachłyśnięcia się przez młodych Zachodem wciąż jeszcze spotyka się hanbok jako na przykład ubiór ślubny. 

Definitely my favourite part was the shops dedicated to the traditional Korean outfit, hanbok, worn these days mostly for special occasions, just like kimono in Japan. Its everyday version is almost extinct, however despite the nation's fascination with the West, hanbok is still popular as e.g. wedding gown.


Anatomia hanboka. Po prawej wersja ślubna / Hanbok's anatomy. On the right, wedding ceremony version

Damski hanbok w swojej podstawowej wersji składa się z dwóch głównych elementów: chima, czyli długiej spódnicy z wysokim stanem, oraz jeogori, czyli krótkiego żakietu z długimi rękawami odcinanego tuż pod biustem. Od razu rzucają się w oczy proste linie i żywe kolory tych elementów. Jedyne ozdobniki to wzorzyste lamówki i kokardy. 
Hanbok panny młodej to hwarot. W dniu ślubu kobieta zakłada na chima i jeogori także wonsam – uroczysty, długi płaszcz o bardzo szerokich rękawach, noszony przez królowe i szlachcianki za panowania dynastii Joseon. Tu przybiera na sile szaleństwo wzorów i kolorów, które w dawnych czasach odzwierciedlały status społeczny ubranej w wonsam kobiety. Przykładowo, kolor żółty był zarezerwowany dla cesarzowych, czerwony dla królowych, a zielony dla księżniczek i członkiń szlachetnych rodów – był to też jedyny kolor dozwolony dla "zwykłych" kobiet, jednak wyłącznie w dniu ślubu.
W Dongdaemun można kupić zarówno już gotowe stroje (nie tylko dla dorosłych, ale też i dla dzieci), jak i materiały na nie. Elementy hanboku szyte są z jedwabiu (choć wędrując po sklepach z używaną odzieżą, natykam się często na tanie wersje poliestrowe, brrr). Na wielu mijanych przeze mnie stoiskach biły po oczach tabliczki "100% silk", choć poza nimi nie można tam było znaleźć słowa po angielsku. 

Ladies' hanbok in its basic version consists of two main elements: chima is a long, tall skirt, jeogori – a waist-long jacket with long sleeves. One immediately notices hanbok's lively colours and its straight lines. Patterned borders and ribbons are the only ornaments.
The bridal hanbok is called hwarot. On the wedding day, the woman puts on not only chima and jeogori, but also wonsam – a ceremonial, long coat with very wide sleeves. It was originally worn by queens and noblewomen in the time of the Joseon dynasty. In this version, patterns and colours go crazy. In the old times the colours and ornaments of the wonsam would reflect its wearer's status. For example, yellow could be worn only by the empresses, red by queens and green by princesses and noble ladies – however green was also allowed to be worn by "ordinary" women on their wedding.
In Dongdaemun one can buy both premade outfits (for both adults and children), as well as fabrics to make them. Elements of the hanbok are made out of silk (however when visiting second-hand shops, lots of polyester ones can be found). In many of the shops a plaque saying "100% silk" was the only piece of English to be found.











Mam ogromną słabość i do jedwabiu, i do folkowych ubiorów. W Kioto, gdzie na co dzień wciąż można spotkać Japonki ubrane w kimona, chodziłam z wiecznie rozdziawioną gębą, nie mogąc opanować zachwytu nad ich urodą. W Norwegii, z kolei, 17 maja w hucznie obchodzonym Dniu Konstytucji nawet machanie do króla nie cieszy mnie tak bardzo, jak obserwowanie autochtonów w ich – różniących się w zależności od regionu, z którego pochodzą – bunadach. Sama jako mała dziewczynka śpiewałam w szkolnym zespole ludowym, co wiązało się z wciskaniem się na występy w bajeczne a niewygodne tradycyjne górnośląskie stroje.

I have a soft spot for both silk and folk dresses. In Kyoto, where you can still see Japanese people wearing kimonos in everyday life, causing my jaw to be constantly dropped out of delight. In Norway on 17th of May, the Constitution Day, even waving to the king is for me less attractive than gazing at locals in their bunads, which look different depending on the region they come from. As a kid, I would sing in a school folk band, and for all the performances we would wear beautiful, however highly uncomfortable, traditional Upper Silesian dresses.

Otrząsnąwszy się z tych wspaniałości, pomaszerowałam łyknąć nowoczesności, czyli do Dongdaemun Design Plaza. Otwarty w marcu tego roku kompleks, w którego skład wchodzą m.in. muzeum i sklep z designerskimi gadżetami, to futurystyczna metalowa konstrukcja o obłych kształtach, która robi naprawdę duże wrażenie. Wnętrze jest zresztą równie kosmiczne.

Leaving all of the awesomeness behind, I went to have a breath of modernity – in the Dongdaemun Design Plaza. The complex was open in March this year and consists of, among other things, a museum and a design shop. The futuristic metal construction with rounded lines is really impressive. But also the inside looks properly cosmic.





W budynku D3, Design Lab, można znaleźć same ładne a średnio potrzebne przedmioty. Mało tu rzeczy charakterystycznie lokalnych, nie zmienia to jednak faktu, że jest czym napaść oczy i nawet jeśli nie wydamy ani wona, możemy wynieść za darmo sporo pomysłów. Najbardziej spodobał mi się sklep, w którym wiele rzeczy pochodziło z upcyklingu – żyrandol ze sztućców, wazony z martensów, lusterka z paletek do badmintona… Zdecydowanie wykorzystam pomysł przerobienia swetrów i koszul na poszewki na poduszki.

In building D3, Design Lab, you can buy beautiful and only somewhat useful objects. There is very little typically local stuff, but it doesn't change the fact, that there is a lot to feed your eyes and that even if you don't spend a single won, you will still leave rich in ideas. My favourite shop was the one with upcycled items – chandeliers made with silverware, military boots turned into vases, mirrors made with badminton rackets… I will certainly use the idea of turning sweaters and shirts into pillow cases.






Kilkukrotnie już w Korei spotkałam się z trzymaniem małych dzieci na… smyczach. Zazwyczaj są to paski przypięte do plecaków. Kontrowersyjny to oczywiście pomysł, ale o – trzeba przyznać – niezwykle doniosłym zastosowaniu praktycznym w tak tłocznym mieście jak Seul.

In Korea, I've seen children on leashes already a couple of times. Usually the leash is just a strip tied to a backpack. It's obviously a controversial idea, but I cannot deny its practical application in such a crowded city like Seoul.






 
Jak dotrzeć / How to get there
Dongdaemun Market: stacja metra Dongdaemun (linie 1 oraz 4), wyjścia 8 oraz 9 / Dongdaemun subway station (lines 1&4), exit 8&9
Dongdaemun Design Plaza (DDP): można przejść pieszo z DM (wystarczy kierować się w stronę srebrnego statku kosmicznego :). Jeśli jedziemy metrem, najwygodniej wysiąść na stacji Dongdaemun History & Culture Park Station (linia 4), wyjście 1 / walking distance from DM (just head towards a big silver space ship :). If you take subway, get off at Dongdaemun History & Culture Park Station (line 4), exit 1.


You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.